wymieniamy nieprzyjemne zdania,
mimo, że nie jest nam łatwo,
nigdy nie zamieniłabym
swojej rodziny na inną ''
~ Narrator ~
Od godziny w obu domach trwają przygotowania, w domu Marano/Gilbert wszyscy szykują się na wyjście do przyjaciół, a w domu rodziny Lynch/Ratliff trwają przygotowania na przyjście obu rodzin. W obu domach panuje wielkie zamieszanie w pierwszym z domów dziewczyny biegają od pokoju do pokoju szukając idealnych ubrań, Eddie jest bardzo zajęty niewyobrażalnie trudnym zadaniem do którego trzeba pójść na bardzo trudne studia bo tylko wtedy posiądzie się wiedzę do tego jak, że trudnego zajęcia, a mianowicie budowanie z Maksem klockami ,, Lego'', za to Paul i Tom dowiedzieli się że Ross i Riker byli zakochani w ich dziewczynach i teraz się biedactwa stresują się kolacją, albo raczej tym, że wyżej wymienieni blondyni będą chcieli odbić ich dziewczyny. No cóż Aria mówiąc to nie pomyślała, że chłopcy mogą być zazdrośni. A w domostwie drugich rodzin biedna Delly musi sama przygotować cały posiłek, ale nie myślcie sobie, iż chłopcy siedzą w domu nic nie robiąc. Nie takie numery z ich siostrą. Cała męska część rodziny Lynch ma za zadanie wyczyści cały dom. Sprzątanie upiekło się tylko Ellowi który obecnie przebywa u swojej babci w Teksasie.
-Wnusiu, powiedz mi kiedy ja wreszcie zostanę babcią? - Zapytała chłopka.
-Babciu daj już z tym spokój. - Bronił się chłopak.
-Jak mam dać sobie spokój. Kto wie ile mi jeszcze zostało czasu. A chciałabym zobaczyć swojego prawnuczka.
-Na pewno zobaczysz. - Zapewnił babcie
-A może ty nie jesteś dobry w tych sprawach, bo wiesz jak nie wiesz jak zadowolić swoją żonę to teraz masz czas się nauczyć na górze jest komputer idź włącz sobie jakiś film edukacyjny w tych sprawach. - Powiedziała babcia.
-Babciu. - Jęknął chłopak.
-Czyli to Rydel nie jest dobra to powiedz jej, żeby przyjechała to ona sobie obejrzy jakiś fil edukacyjny. - Dodała babcia.
-Ale ani ja ani Dell nie mamy problemów w łóżku. - Odparł chłopak.
-To nie jesteś płodny? - Zapytała szokowana.
-Jestem w stu a nawet w tysiącu procent płodny tak samo jak Rydel, po prostu chcemy jeszcze troszeczkę poczekać i na pewno zobaczysz swojego prawnuczka, albo prawnuczkę. Daj mi już z tym spokój. Idę na spacer. - Powiedział i wyszedł wkurzony.
Rodzina Marano/Gilbert już stała pod domem rodziny Lynch/Ratliff właśnie w tym czasie Rydel zmierza by otworzyć drzwi przyjaciółką i ich ukochanym.
-Hej dziewczyny i chłopaki. - Powiedziała uśmiechnięta.
-Hej to jest Paul mój przyszły mąż, a to miłość Vanki Tom i ich brat Eddie. - Powiedziała na jednym tchu Laura.
-Hej - Powiedzieli chłopcy.
-Cześć. - Odpowiedzieli Lynchowie
-To co idziemy zjeść? - Zapytała blondynka. Wszyscy jej przytaknęli i udali się do jadalni.
-Mam nadzieje, że lubicie ostre jedzenie. - Odezwał się Rocky
-Uwielbiam ostre jedzenie. - Odparł Paul.
-Ja jeszcze bardziej i jestem pewny, że mógłbym zjeść papryczkę chili, a ty nie dasz rady. - Przekomarzał się Ross niczym małe dziecko.
-Ross. - Warknęła Dell
-Przyjmuje wyzwanie. - Uśmiechnął się złośliwie Paul.
-Paul - Tym razem warknęła Laura.
Chłopcy udali się do kuchni po papryczki. Policzyli do trzech i zaczęli zjadać. Pierwszy gryz nie był taki zły u obu, ale jak w drugim gryzie chłopcy przegryźli pestki. Oj to nie jest dobra wiadomość. Ross zrobił się cały czerwony na twarzy i zaczął skakać po całej kuchni wachlując sobie w buzi, a Paul od ugryzienia wyglądał jakby się zarumienił, ale w gardle czuł palący ogień i skakał w miejscu mając nadzieje iż to coś pomoże.
Laura, Vanessa i Rydel oglądają zdjęcie z ślubu Rydel i Ella,a Rik, Rocky, Ryland, Tom i Eddie bawią się z Maksem w pokoju Rylanda. Właśnie do pokoju chłopka weszli pozostali dwaj chłopcy.
-I który wygrał? - Zadał pytanie Eddie
-Był remis. - Odpowiedział wkurzony Ross.
-Nie wkurzaj się blondi, ale Paul od zawsze uwielbiał ostre potrawy więc nie miałeś z nim szans. Ciesz się że był przynajmniej remis. - Odparł na luzie Tom.
-Sugerujesz, iż nasz brat nie wygra z twoim bratem idiotą? - Zakpił Rik.
-Nie dramatyzuj tak, ale to prawda Paul jest lepszy od tego waszego Rasseła. - Warknął Tom.
- Po pierwsze on ma na imię Ross rozumiesz R-O-S-S. - Przeliterował imię brata. - Po drugie nasz brat jak i my jesteśmy od was lepsi. - Dodał Rocky
-Chyba sobie kpisz my jesteśmy od was lepsi. Nie wiem czy zauważyliście, ale dziewczyny które kochacie wychodzą za mąż za moich barci. Czyli one wezmą ślub z NIMI A NIE Z WAMI. - Powiedział Eddie akcentując pewne słowa.
-To zawsze się może zmienić. - Odpowiedział pewnie Ross.
-Oj mylisz tleniona blondynko, nie wiem czy jesteś tego świadomy, ale Maks woli MOICH BRACI, a to on rozdaje karty, no może z was lubi tą małpę Rockiego, ale on nie jest zakochany ani w Lau ani w Van więc to wy jesteście na straconej pozycji. - Powiedział bardzo pewny siebie Eddie i udał się umówione spotkanie.
W kawiarni
-To co jutro zaczynamy z planem pozbycia się Marano z miasta. - Zapytała dziewczyna na co pozostałe dwie jej przytaknęły.
---------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że rozdział króciutki, ale obiecuje, że w niedziele będzie
dużo dłuszy. Chciałabym was przeprosić za wszystkie błędy które się pojawią, a których ja nie zauważyłam.
Chciałabym was prosić żebyście zostawili po sobie ślad w postaci komentarza.
Do napisania. c: